Dziś wstałem dość wcześnie.
Rozpierała mnie energia.
Nic dziwnego, w nocy śniło mi się, że mój wspaniale opracowany plan uda się na 100%.
Eh, to był piękny sen.
Wyszedłem z jaskini.
Słońce dopiero wschodziło.
-Czas wcielić mój plan w życie-pomyślałem
Pobiegłem do sklepu Elfów.
Akurat otwierali.
-Poproszę Eliksir Miłości-powiedziałem do elfa.
-95 Srebronek się należy-mówił podając buteleczkę.
Podałem monety.
Wychodząc ze sklepu myślałem co zrobię z eliksirem.
-Hmm..umówię się po łowach z Dajlą na obiad, który...-nie dokończyłem.
-..Który upoluje Desperado.-powiedziała Łajka, stojąc przede mną.
Schowałem eliksir za plecy.
-Co kupiłeś?-zapytała.
-Nic-odpowiedziałem szybko.
-Doprawdy?-powiedziała przewracając oczami.
Nagle wiatr zawiał i straciłem eliksir z łap.
-Ooo..-powiedziała Łejka patrząc na buteleczkę, którą miała w łapach.
-Jak ty?-powiedziałem
-A jak myślisz?-odpowiedziała mi pytaniem.
-Użyłaś szybko lotnych skrzydeł!!-zawarczałem.
-No widzisz?-powiedziała-Sam sobie odpowiedziałeś.
Zaczęła przyglądać się buteleczce.
-Eliksir Miłości?-zapytała patrząc na mnie.
Nie odpowiedziałem.
-Oddaj ją!!-krzyknąłem.
-Oddaj ją!!-krzyknąłem.
-Najpierw musisz mnie pokonać!-krzyknęła.
-Wyzywasz mnie?-warknąłem.
-Taki jesteś głupi, że musisz się pytać?-zaśmiała się.
-Dość tego!-krzyknąłem-Pioruny!!
Nagle mój medalion zaczął świecić i niebo zrobiło się szare, zaczęło grzmieć.
-Tylko na tyle cię stać?-powiedziała.
Z medalionu powstał huragan piorunów.
Medalion zaczął wsysać pioruny z nieba.
Gdy medalion był gotów i mogłem zaatakować krzyknąłem:
-Nie igraj z piorunami, oddaj to!!
-Tere-fere-zaśmiała się.
-Aż tak jesteś pewna, że wygrasz?-pomyślałem.
-Pioruny!!-krzyknąłem.
Nagle z medalionu walnęły pioruny, leciały prosto w Łejkę.
Uderzyły.
Nagle zobaczyłem, zamiast leżącej na ziemi Łajki, tarczę z bluszczu.
-Sorki, ale musisz wymyśleć coś innego-powiedziała-Drzewa są odporne na pioruny dzięki burzom.
Warknąłem.
Wbiła się w powietrze.
-Ciekawe jak teraz mnie dogonisz-krzyknęła
-Wiesz..ja nie latam, ale ty..nie umiesz być niewidzialna-powiedziałem
Stałem się niewidzialny.
-Elektry!!-krzyknąłem.
Zaatakowałem Łejkę prądem, ale co to?
-Powietrze!!-powiedziała.
Zrobiła ruch łapą i nagle zrobił się wielki wiatr.
Tornado..zrobiła tornado, które połączyło się z moim prądem.
Znowu ruszyła łapą.
Tornado zawróciło i pędziło w moją stronę..zacząłem uciekać.
Nagle...ciemność..dopadły mnie..mója własna moc.
Zemdlałem.
.....
Gdy się ocknąłem eliksir leżał obok mnie..Łejki nigdzie nie było.
-Odpuściła?-pomyślałem.